Budzę się, bo coś mi ślini twarz.
Cholerny pies.. Ale zaraz. Ja przecież nie mam psa! Gwałtownie
podnoszę się na łóżku i przerażony rozglądam się po pokoju.
-Jurij!!-drę się na mojego śpiącego
kolegę, który nie dość, że zajął większą część mojego
łóżka, to jeszcze się do mnie ślini w nocy.. Fuj. Muszę
wyszorować twarz w domestosie. Ten pawian tylko mruczy coś przez
sen, o jakiejś napalonej kocicy. Z kim ja się zadaję. Wstaję z
łóżka, idę po butelkę wody i wracam do pokoju. Wylewam zawartość
na Tepesa. Budzi się z krzykiem.
-Czy cię do reszty pojebało?!-drze
się niczym wariat. Jeszcze głośniej debilu, bo ludzie mieszkający
po drugiej stronie ulicy jeszcze cię nie usłyszeli.
-Wiesz, że się ślinisz jak śpisz?-
mówię z obrzydzeniem. Jurij od razu się rumieni. Nie wiedział..
Trudno. Teraz już wie..- Więcej nie będziesz spał w moim łóżku,
radzę zaprzyjaźnić się z kanapą. -wychodzę z pokoju.- A i
zapomniałbym. Wystaw materac na balkon, bo nie będę spał na
mokrym.
-Jasne, a chcesz spać na zamarzniętym
materacu? -pyta ironicznie.
-Dobra, zostaw go tak jak jest. -mówię
i idę do kuchni, zrobić sobie kawy. Włączam ekspres, idę do
łazienki na poranną toaletę, a gdy wracam, Jurij sobie popija moją
kawkę. Mam ochotę go udusić.
-Co dziś robimy?-pyta, odstawiając
filiżankę na stół. Robię sobie następną kawę i mierzę go
wzrokiem przez jakąś chwilę, zanim odpowiadam.
-Idziemy na trening?- mówię siląc
się na spokój. Już ja sobie porozmawiam z Robertem. Już wolałbym
spać w jednym łóżku z Hvalą, on bynajmniej jest prawiczkiem,
więc prawdopodobieństwo zostawienia mi jakiegoś syfa w łóżku
jest praktycznie zerowe. Tak. Muszę porozmawiać z Robertem,
zdecydowanie. Wkładam filiżankę do zmywarki i zaglądam do
lodówki. Wczoraj jeszcze było w niej jedzenie. A teraz? Tylko
resztki na dnie w słoiku po dżemie i karton z mlekiem.
-Jurij!-drę się nieźle wkurzony na
kolegę. -Musiałeś wszystko pożreć ty darmozjadzie? Nawet rosołek
od Speli!!- Odwracam się, a Tepesa nie ma. No pięknie. Uciekł
sobie. Darmozjad jeden. Wkurzony na cały świat (czytaj na Tepesa)
zakładam na siebie czarne spodnie, koszulkę, bluzę no i skarpetki,
ubieram kurtkę i buty i jadę na zakupy. Muszę chyba wykupić pół
supermarketu, żeby mieć pewność, że Tepes mi nie opróżni
lodówki. W sklepie kupują najpotrzebniejsze rzeczy typu bułki,
masło, ser, szynkę wiejską, jaja naturale i takie tam.. Kieruję
się już do kasy, gdy widzę promocję na banany. Ci którzy mnie
znają, wiedzą, że nie przegapię żadnej promocji. No nic. Pakuję
wózek do pełna bananów, Jurij ich nie lubi, więc istnieje pewne
prawdopodobieństwo, że ich nie zje. Chociaż z drugiej strony, kto
go tam wie..
z wypchanym po brzegu wózkiem jadę do
kasy. Pani ekspedientka dziwnie się na mnie patrzy widząc taką
ilość bananów, ale nic nie mówi. Płacę należną kwotę i
pakuję reklamówki do samochodu. Gdy wchodzę do domu obładowany
reklamówkami, w moim salonie zastaję Roberta, Jake i Jurija. Patrzą
na mnie zaskoczeni, widząc dwie reklamówki pełne bananów.
-Może byście tak pomogli-mówię
lekko poirytowany widząc ich pytające spojrzenie. -W samochodzie
jest tego więcej.
-Po co ci tyle bananów?-pyta Jaka,
wnosząc do mojego mieszkania już ostatnią reklamówkę.
-W promocji były- mówię, jakby to
była najoczywistsza oczywistość. Pakuję zakupy do lodówki, a
moim koledzy uważnie mi się przyglądają.
-Zwariował- szepce Jaka do Roberta.
Ten tylko kiwa twierdząco głową i patrzy gniewnie na Jurija, który
już się opycha moim bananem. A on nawet nie lubi bananów. No nic,
biorę trzy banany, trochę mleka, miksuję to w blenderze i nalewam
sobie do szklanki moje zdrowe śniadanko.
Wypijam szybko, szklankę wkładam do
zmywarki i idę po moją torbę. Chyba tylko ja pamiętam o
dzisiejszym treningu. Biorę torbę i kieruję się w moją stronę,
a te głupki cały czas stoją w mojej kuchni.
-Idziecie na trening, czy nie?-pytam
poirytowany, a oni nagle się obudzili, że zaraz trening. Pakuję
moją torbę do auta, czekam na nich jeszcze pięć minut, po czym w
końcu przychodzą, pakują swoje rzeczy i jedziemy na skocznię.
Oczywiście nie obyło się bez krzyków trenera, który to nas
opieprzał, że się spóźniliśmy.
-To wszystko wina Jurija. -mówię na
swoje usprawiedliwienie.
-Moja? -Omal się nie zachłysnął
własną śliną. Swoją drogą, nasz Jurij chyba cierpi na ślinotok,
ja tam nie wiem..
-No twoja! -krzyczę.- A kto mi zeżarł
wszystko z lodówki i musiałem jechać na zakupy?!-patrzę
oskarżycielsko na Tepesa.
-A kto ci kazał kupować dwadzieścia
pięć kilo bananów? Może też ja?? -krzyczy na mnie, no co za
pieprzony egoista.. Najpierw mi wyżera MOJE jedzenie, później je
MOJEGO banana i jeszcze marudzi, że je kupiłem.
-W promocji były!! -nie mogę już
powstrzymać mojego poirytowania i szarpię Tepesa za koszulkę.
-Peter co z tobą?- Robert stara się
załagodzić sytuację. Patrzę na niego chłodnym wzrokiem.
-Co jest ze mną? Nic. To nie ty
musiałeś spać ze śliniącym się Tepesem w jednym łóżku. Więc
mi tu nie urządzaj pogaduszek moralizujących, bo to twoja wina.
Tepes się dziś ode mnie wyprowadza!
-O co wam dzisiaj wszystkich chodzi!
Spóźniacie się i zamiast iść się przebrać, to jeszcze się
wykłócacie o jakieś bzdety.. Iść się przebrać, a później
dwadzieścia okrążeń wokół skoczni.
-Ale trenerze..-stara się
zaprotestować Jurij.
-Ty Tepes dwadzieścia pięć.
-chłopaki idą do szatni, a mnie trener zatrzymał. Patrzę na niego
przestraszony, bo to nie wróży nic dobrego.
-Mówisz, że gdzie mają tą promocję
na banany? -pyta w końcu trener, gdy już się upewnił, że nikt
nas nie słyszy.
-W Tesco trenerze.- szepcę mu po
cichu, by nikt się nie dowiedział. Toż jak by się chłopaki
dowiedzieli, to od razu by wykupili.. Janus kiwa tylko twierdząco
głową i odchodzi gdzieś w zamyśleniu. Idę szybko do szatni się
przebrać. I co zastaję. Jurija na samych bokserkach. Znowu. Tym
razem, o zgrozo, są różowe.. Powstrzymuję odruch wymiotny i w
pośpiechu się przebieram, stojąc do Tepesa tyłem. Reszta już
dawno opuściła szatnię, ale Jurijowi się nigdy nie śpieszy.
-Pero, gniewasz się na mnie? -pyta w
końcu zjawiając się obok mnie.
-Weź się ubierz.-krzyczę na niego.
Wybiegam z szatni w pełny ubrany, nie zwracając uwagi na
roznegliżowanego Jurija. Chłopaki przyglądają mi się zaskoczeni,
ale nic nie mówią.
-Później sobie pogadamy- syczę przez
zęby do zdezorientowanego Kranjca. Zabieram się za robienie tych
dwudziestu okrążeń wokół skoczni, w końcu im szybciej zacznę,
tym szybciej skończę. Przeciwnego zdania jest chyba Jurij, bo on
jeszcze nawet nie wyszedł z szatni, w czasie gdy ja już miałem
trzecie okrążenie za mną. Obok mnie biegnie Jaka, który dziwnie
mi się przygląda i dam sobie rękę uciąć, że w tym jego małym
móżdżku uroiła się jakaś myśl, ale ten bęcwał boi się
zapytać. Ja nie będę z niego wyciągał informacji, co ja
organizacja charytatywna. Przy siódmym okrążeniu zjawił się
Jurij, który biegnie po mojej lewej stronie, cały czas się
szczerząc jak głupi do sera. Wkurzyłem się na niego,
przyspieszyłem tępo i biegnę teraz koło Roberta. Patrzy na mnie
przelotnie, ale nic nie mówi. Udało nam się w końcu zrobić te
dwadzieścia okrążeń, Jaka i Jurij jeszcze biegają, a ja z
Robertem idziemy potrenować imitacje. W sumie mi to wszystko jedno,
mogą być i imitacje.. Kucam przed asystentem trenera, przyjmując
pozycję dojazdową, wybijam się, jakbym wybijał się z progu i
imitujemy lot, po czym asystent trenera mnie puszcza, a ja zakańczam
to ładnym telemarkiem. I tak jeszcze z osiem razy. Gdy w końcu
trener stwierdza, że jesteśmy rozgrzani, przebieramy się w
kombinezony i idziemy na skocznię. Pierwszy skacze młody i nawet
nieźle mu wyszło. Po młodym przychodzi kolej na Roberta, później
na Jurija. Obaj osiągają podobne rezultaty. Gdy siadam na belce
czuję podekscytowanie, jak za każdym razem, gdy mam oddać skok.
Odpycham się od belki, doskonale trafiam z wybiciem na progu, ale
jednak jakimś cudem ląduję na buli. No nic. Jeden zepsuty skok. W
następnym będzie już lepiej. Nie zrażony niczym, rozgrzewam się
i ponownie jadę windą na górę, by oddać skok. I znów to samo,
idealne wybicie na progu, ale to co robię w powietrzu, to istny
kabaret. Skracam skok. Sam nie wiem czemu. Coś mnie blokuje.
Wszystko jest dobrze, do momentu wybicia z progu. Później jest już
tylko gorzej.. Próbuję się poprawić w kolejnych próbach, ale to
na nic. Trening się już skończył, a ja cały czas próbuję oddać
choć jeden dobry skok. I nic. Cały czas ląduję na buli. W końcu
trener się wkurzył i nawet on sobie poszedł. Zostałem sam. Znowu.
Odpinam narty i rzucam nimi przed siebie ze złością. Nie rozumiem
co się stało. Wszystko jest przecież tak jak wcześniej. No może
poza jednym. Ale ona nie ma wpływu na moje skakanie. Nie ma na nie
wpływu, prawda?
Podnoszę narty ze śniegu i idę do
szatni. Ku mojemu zdziwieniu, czeka tam na mnie Robert.
-Co jest?-pyta bez żadnych ogródek. A
co ma być? Peter dał dupy i tyle..
-A co ma być? -pytam udając, że nie
wiem o co mu chodzi. Przygląda mi się z uwagą, gdy ja rozbieram
się z przemoczonego już kombinezonu.
-Skracałeś każdy skok.- stwierdził
po długiej chwili ciszy.- To nie w twoim stylu. Coś się dzieje.
Chcesz o tym porozmawiać? -proponuje, a ja siadam na ławce obok
niego. Dzięki Bogu, że zdjąłem z siebie ten okropny kombinezon.
-Ja sam nie wiem co się dzieje.
Wszystko jest dobrze, do momentu wybicia z progu. A później już
sam nie wiem. Wstaję i pozbywam się bielizny termicznej, po czym
zakładam moje ubrania.
-Myślałeś o rozmowie z psychologiem?
-wypala w końcu Robert. Napotyka na moje gniewne spojrzenie, po czym
mówi- nie to nie. Zrobisz jak zechcesz. -wychodzimy z szatni.
Kieruję się w stronę mojego auta i kogo przy nim widzę. Tepes i
Hvala zgrzytają zębami, bo im zimno się zrobiło, a ja za długo
się przebierałem.. Super. Kazał im ktoś na mnie czekać? No nic.
Wróciliśmy do domu i teraz
obradujemy, co zrobić z tą całą sytuacją. Tepes siedzi obrażony,
że go podobno źle traktuję, a gości należy traktować z
szacunkiem, ja mam serdecznie dosyć jego obecności w tym domu,
Robert nad czymś zawzięcie myśli, a Jaka siedzi z burakiem na
twarzy od jakichś pięciu minut i nikt nie wie, o co mu chodzi.
-Młody, chcesz nam może coś
powiedzieć? -pytam w końcu, bo nikt inny nie zauważył nawet, że
nasz kadrowy kolega zamienia się w buraka.
-Bo ten.. ja chciałem... -zaczął się
jąkać. No pięknie. Wstydzi się nas, czy co?
-Wyduś to wreszcie.- ponagla Jurij,
który nagle przestał strzelać fochy.
-No po ja pomyślałem, że skoro Peter
ma dosyć Jurija i z wzajemnością- posyłam mu chłodne spojrzenie,
ale mówi dalej.- to ja mógłbym się wprowadzić do Petra, bo
wiecie, ja mam już dwadzieścia jeden lat, nie chcę już mieszkać
z mamusią.- wyrzuca z siebie chłopak, na co my się zaczynamy
śmiać. Pierwszy opanował się Robert. Spojrzał na mnie
porozumiewawczo, hoho, pan Kranjec w końcu pyta mnie o zadanie,
Alleluja, po czym stwierdził
-Jaka, ty wiesz, że to tylko chwilowe?
-chłopak pokiwał nieśmiało głową, no nic, kamień spadł mi z
serca.
-Ale śpisz na kanapie- zastrzegam
sobie od razu, żeby mi później nie wyskoczył wieczorem tak jak
Jurij. -I jeszcze jedno, różowe jaśki nie wchodzą w grę!
-powiedziałem na wspomnienie Jurija w tych zielonych bokserkach z
różowym jaśkiem pod pachą. -I jeszcze jeden warunek. -wszyscy
zebrani skupili swój wzrok na mnie. -Kup sobie ładną piżamkę, bo
ja nie będę oglądał ciebie spacerującego sobie w samych gaciach
po moim mieszkaniu. -młody już chciał coś powiedzieć, więc
szybko dodałem -jak nie chcesz się zastosować do moich reguł, to
trudno. Mieszkaj sobie u mamusi do trzydziestki. -Jurij zagwizdał
słysząc moje słowa. Spojrzałem na niego kpiąco.
-Z czego się cieszysz pacanie, ty
mieszkasz u siostry.- odezwał się w końcu Robert, na którego
słowa Jurij po raz kolejny strzelił focha. Wstał, poszedł do
mojej sypialni po swoje rzeczy i wyszedł z domu, trzaskając
drzwiami.
- To co, kiedy się mogę wprowadzać?
-pyta rozentuzjazmowany Jaka.
-Choćby zaraz- mówię obojętnym
tonem. Młody wstał i skierował się w stronę drzwi.
-Wracam za pół godziny.- rzucił
tylko i wybiegł z mojego mieszkania.
-Mam ochotę się napić. -mówię do
Roberta. Patrzy na mnie ze współczuciem. On wie, że ja w środku,
pod tą całą pozą obojętności cierpię. On wie, że ja zrzucam
tą pozę, gdy jestem sam, dlatego młody Hvala ma się do mnie
wprowadzić.
-To nie jest rozwiązanie na twoje
problemy- mówi łagodnie.
-Ja wiem. Doskonale sobie zdaję z tego
sprawę, ale ja nie daję rady. Chodźmy do baru, proszę. Tylko
jedno piwko.- wzdycha. Widzę, że się nad tym zastanawia. Przygryza
wargę.
-No dobra, ale tylko jedno piwo.
Ubieraj się. -zadecydował mój starszy kolega z kadry. Podnoszę
się z fotela, idę po kurtkę i już po chwili jestem gotowy.
Zostawiamy kartkę młodemu, gdzie ma nas szukać i idziemy do baru.
W lokalu jest pusto. Czemu się dziwić, skoro jest taka wczesna
pora. Siadamy przy barze i zamawiamy po piwie. Po wypiciu połowy,
zbiera mi się na zwierzenia.
-Kochasz Spelę? -pytam, a na jego
twarzy pojawia się zaskoczenie.
-Kocham.- odpowiada mi zgodnie z
prawdą. Zaśmiałem się cicho.
-Widzisz, ja Monicę też kochałem, a
jak skończyłem.. -zaśmiałem się gorzko. Poklepał mnie po
ramieniu, a ja zatopiłem się w wspomnieniach.
Nasze pierwsze
poznanie, pierwszy pocałunek, pierwsze wspólne święta, pierwszy
raz. STOP.
Nie myśl o tym. Tego już nie ma.
Jesteś tylko TY i TWOJE
problemy.
Nie ma WAS.
Jesteś tylko TY.
Tylko ty Peter.
Tylko ty.
__________________________________________________________
Za nami kolejny rozdział.
Mam nadzieję, że wam się spodoba,
ja jestem sceptyczna, no ale to norma..
Dzisiejsza inspiracja:
Buziaki :*
Hahaha. 25kg bananów?
OdpowiedzUsuńPadłam i nie mogę się pozbierać po tym rozdziale. Rozwaliłaś mnie :d
Komedia.
Ale jest bosko :*
No co, w promocji były..
UsuńI to wcale nie miała być komedia..
Ale co zrobić..
Oj biedny Peterek, został obśliniony!
OdpowiedzUsuńA potem wypili mu kawę, zjedli całą lodówkę, traktowali jak psychopatę i musiał biegać 20 okrążeń.
I trener, który pyta gdzie może znaleźć wyprzedaż bananów- masakra!
A potem Robert chce pomóc, a on odrzuca psychologa. Dobra, ja też ich nie lubię. Ale może by ci pomogli, co Peterku?
Potem kłótnia o mieszkanie. I Jaka się wprowadza. I że niby będzie lepiej? A jak się okaże gorszy od Jurija( jeśli to możliwe) to zobaczymy co powie Peter.
No a potem idą się upić. I niech Peter wyrzuci ją z głowy. I wróci do ładnego skakania.
A to zdjęcie mnie rozwaliło! Hahaha, Peterek i banany <333
Haha, masz rację, Pero nie ma łatwo, no co zrobić.
UsuńOj tam, Janus pytający o wyprzedaż bananów nie był jeszcze taki straszny. ;)
Peterkowi psychol(og) nie pomoże, ale za to ktoś inny.. Ale zanim się ten ktoś pojawi, to jeszcze troszkę..
No wiesz, Jaka będzie lepszym lokatorem niż Jurij, to na pewno :D
I będzie grzecznie spał na kanapie :D A o to Peterkowi chodzi.
Wiem, wiem, cudne zdjęcie, jak je zobaczyłam to się zakochałam. Tyle bananów. Już jestem jego <3 Jestem jak małpa, lecę na banany, no ale trudno.
Haha 25 kg bananów xd :D haha Padłam i jeszcze jak zobaczyłam to zdjęcie na dole, padłam jeszcze raz ^^ Nie no cudny rozdział. ^^ Z wrażenia aż sama nie wiem co mogę napisać. :33 hehe ;P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;** I czekam czym zaskoczysz mnie w następnym rozdziale. ;*
Oj 25 kg bananów, to wcale nie jest dużo, Jurij sam by tyle zjadł xD
UsuńWiem, wiem, cudowne zdjęcie, jak je znalazłam, to się zakochałam. Tyle bananów <3
No ja mam nadzieję, że jeszcze nie raz was zaskoczę..
Buziaki :**
OMG ^^ te banany wygrały wszystko! A jak zobaczyłam zdjęcie to w ogóle padłam ze śmiechu :D Nie ma co, przynajmniej Peter się dobrze odżywia! Rozdział świetny! Uśmiałam się nad nim jak nienormalna xD Jurij różowy jasieczek zamienił na różowe gatki oh Boże. Biedaczysko został eksmitowany z domu Petera ;) Przy takiej kompanii Prevc w życiu nie załamie się nerwowo z powodu kobiety, gorzej z ich powodu ... hahaha :D No ok ... chyba się przejdę do sklepu po banana or something ... pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuńHaha :D Cieszę się, że wam się pomysł z bananami spodobał, no ja po prostu musiałam tego użyć, gdy zobaczyłam to zdjęcie :D
UsuńNo wiesz, ktoś mi ostatnio mówił, że mają być różowe, więc są xD
Właściwie to masz rację, z ich powodu będzie łatwiej się załamać.
Mówisz, że cię ochota na banana naszła? xD
Buziaki :**
Hahahahahaha, najzabawniejszy rozdział, jaki kiedykolwiek czytałam, chociaż też troszkę smutny...ale o tym potem ;) I tak akcja z zaślinionym Tepesem, hihihihihi <3 A potem te różowe bokserki, ten trener zawstydzony, pytający się, gdzie kupił banany, hahahaha, Jezu ♥ Ej, mam takie dziwne pytanie...skąd Peter wie, że Hvala jest prawiczkiem?! ;ooo Boję się go, haha.
OdpowiedzUsuńWyrażenie "hahahahaha" pojawiło się w tym komentarzu chyba 43975927583 razy, ale nic na to nie poradzę, że sikam, kiedy czytam o ich wygłupach. Ah, ta Słowenia, haha :*
Bardzo mi szkoda Petera, tak odbiegając od tematu. Widać, że nie radzi sobie bez Monici i mylił się...myśli o dziewczynie wpływają nawet na jego skoki. To jest niebezpieczne, naprawdę. Oby wszystko mu się ułożyło!
I jeszcze więcej takich odpałów w następnym rozdziale, poproszę, hahaha :D
Miało być na poważnie, o cierpieniu Prevca, a wy się śmiejecie. No jesteście bez serca!
UsuńI biedaczek został jeszcze obśliniony i musi się Domestosem myć, a wy tutaj się nabijacie..
Nieładnie, nieładnie..
Hm, no ten, nie pytaj skąd on wie, nawet ja tego nie wiem. Wygląda na takiego i już..
Kurde, aż mnie ochota na banana naszła.. Przydałby mi się taki Peter z miesięcznym zapasem bananów.. Normalnie idealny kandydat na męża (Michi nic nie słyszał...)
I niestety muszę przyznać ci rację. Pod tą komedią, kryje się niestety okrutna prawda.. Biedaczek cierpi przez nią, nawet jeśli tego nie pokazuje.
Oj ja nie wiem co wymyślę w następnym rozdziale, ale z Jurijem nudno nie będzie. Co to, to nie.
Buziaki :**
NIE NO! Zabiłaś mnie tym rozdziałem, jezu! Hahhaha.. zaczynając od śliniącego się Tepesa, bananów(?), fochach Jurija, a kończąc na Hvali i jego propozycji, omg! No nie mogę z tych bananów XDD
OdpowiedzUsuńDzisiaj krótko, bo nauczyciele w mojej szkole to maskara jakaś, no 3 dni do ferii, a ty siedź nad toną lekcji, ehh.
Do następnego, kochana:*
Haha :D No co ja poradzę, że Jurij ma ślinotok? No i co ty chcesz, Jaka nie chce mieszkać całe życie z mamusią..
UsuńPowodzenia z lekcjami :)
Buziaki :**
zabiłaś mnie tym rozdziałem... umyć twarz domestosem... okeeej... najwyżej wyżre mu skórę ale co tam, może myć xD tak na marginesie dodam, że domestos zajebiście niszczy włosy ^^. potwierdzone przeze mnie naukowo ^^.
OdpowiedzUsuńech... nie wiem co mam napisać... rozdział jest genialny, nie mam się do czego przyczepić, błędów nie widzę... zatem nie pozostaje mi nic innego jak tylko czekać na następny odcinek.
pozdrawiam gorąco i życzę Ci bardzo dużo weny, chęci, czasu, pomysłów (widzę, że ich Ci nie brakuje), inspiracji (jej też Ci nie brakuje) i czego tam jeszcze potrzebujesz do pisania (patrz Peter Prevc) :*
Nie pytaj skąd ja wzięłam ten tekst.. (gimnazjum wspominam bardzo dobrze xD)
UsuńDomestos niszczy włosy powiadasz? Nie wpadłabym na to, żeby włosy myć domestosem, no ale okej.
Mówisz, że nie ma się do czego przyczepić? :D Heh może do tych 25 kg bananów, no ale w sumie.. Jak Peterek lubi, to ja mu nie zabronię.
Oj masz rację, pomysłów mi nie brakuje, Peter daje mi inspirację, więc jakoś daje radę no a czego (a raczej kogo) potrzebuję do pisania, to ty wiesz (I nie, wcale nie Peter Prevc)
Buziaki :** i przytulaski od Petera (on cały czas wierzy, że go w końcu polubisz, i masz banana w prezencie, znaj jego szczodrość )
Kocham <33
Sarah- była dziewczyna Andiego :)
OdpowiedzUsuńTwoja inspiracja powaliła mnie na kolana ! Boże jak ja się uśmiałam.
OdpowiedzUsuńJurij ślinić się w tym wieku ? Mieszkać z siostrą?
I te banany ciekawe co z nimi zrobi Peter -.-
I jeszcze jedno Peter nie jesteś tylko TY jesteś TY I JAKA !!!
Hahaha :D No wiem, moja inspiracja jest the best. Gdyby Peter tak do mnie przyszedł do domu i się oświadczył (bananami) byłabym na tak xD
UsuńMusisz wybaczyć Jurijowi ślinotok, to nie jego wina jest.. A z siostrą mieszka, bo on nie lubi być sam.. xD
Jak to co Peter zrobi z bananami? Zje je xD
Zbilansowana dieta bananowa zawsze spoko ;)
No póki co jest tylko sam Peter xD
Jaka chwilowo jeszcze u mamusi.
Pozdrawiam :**
Jurij je banany (jeśli wiesz co mam na myśli) i się ślini, padłam XD Peter swoimi pomysłami i kupowaniem bananów w hurtowej ilości “bo były w promocji“ po prostu wygrywa cały rozdział. Ale jemu można wybaczyć te dziwne zachowania, jest prawie na skraju załamania nerwowego.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne i pozdrawiam :)
No wiem, wiem.. Ej no co wy chcecie, jakby były w dobrej cenie, to też bym kupiła 25 kg.. Tylko jak ja bym je do domu dostarczyła.. (pomyślę później nad tym)
UsuńMasz rację, facetowi, który ma złamane serce należy wszystko wybaczyć. Tym bardziej jak pewien osobnik opróżnił mu lodówkę xD
Pozdrawiam cieplutko :**
Zajebista fota :D Jak zwykle brak mi weny na komentarz. Znalazłam jedną literówkę, gdzieś było ą zamiast ę chyba ;) Ogólnie to świetny rozdział napisałaś, oby tak dalej. Dużo weny~! Kiss :*
OdpowiedzUsuńA kto mi mówił "zrób sobie przerwę"? No kto.. XD
UsuńMożliwe, że jest literówka, nie miałam siły by sprawdzać. Byłam głodna, a mama na obiadek wołała (sama rozumiesz) xD
Wiem, to zdjęcie wygrało internet :D I mi się cholernie podoba. Tyle bananów, takiego faceta szukam (z bananami of course, bez bananów nie biorę)
Buziaki :**
Umarłam, akcja z bananami <3 takie tam 25 kilogramów. No, ale Peter ma złamane serce, to niech kupuje, dobrze mu to zrobi. A, no i pomysł Piotrusia, żeby umyć sobie twarz domestosem. W sumie po śliniotoku Tepesa to dobry pomysł. No i jest Jurij w różowych bokserkach. Ciekawe jak Hvali będzie się mieszkać z Prevcem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Co to jest 25 kg bananów dla Petera? Taki skoczek to musi się zdrowo odżywiać xD
UsuńZłamne serce ma biedaczek, więc różne głupie pomysły będą mu przychodzić do głowy.
Na ślinę Tepesa, to tylko Domestos pomoże, nic innego, tylko domestos.
No, a kto chciał Jurija w różowych bokserkach?
Buziaki ;**
Promocja bananów w Tesco, bym wpadła ale moja mama powiedziała że nie będziemy jeździć do Tesco bo to Anglików jest a ten ich prezydent jest chamski wobec Polaków, wiec nie będziemy jeździć po banany do Tesco, ale mniejsza o to. Śliniący się Jurij, nic dziwnego mój pies się ślini i jest mu z tym dobrze, więc czy Tepesowi jest z tym źle? Jaka Hvala nie wiem co wy macie do niego, może czeka na tą jedyną ale bo jest bardzo religijny i jak to mówi moja pani od religii" seks przed ślubem jest nie dozwolony to tak jak byś się przespał z diabłem" czy jakoś tak. Życzę ci Jaka żebyś sonie znalazł dziewczynę z którą się prze ruchasz, czy jakoś tak. Życzę ci żeby stanął kiedyś na podium i tak dalej i dalej i dalej...
OdpowiedzUsuńPeter twoja lodówka po prostu była samotna i samotny był też Tepes więc wiesz jak się jest samotnym to się podjada..
20 kółek do biegania pikuś chodząc na piłkę dowiedziałam się że co nas nie zabije to nas wzmocni..
Więc spinaj dupę i walcz, walcz do końca..
Peter a może ty jednak pójdziesz do tego psychologa, może ci to pomoże....
I nie przepijaj swoich smutków do jasnej cholery masz sezon, możesz napić się wódki po sezonie, a nie teraz jak chcesz wyprzedzić Stocha w rankingu( chociaż i tak go nie wyprzedzisz, bo jest Polakiem, a Polacy się nie poddają) to się postaraj, zepnij dupę i walcz
Pozdrawiam i Całuję
Weroooo...
Kto jest autorką setnego komentarza? No kto? Kogo ja się mogłam spodziewać na to miejsce jak nie Weroooo...
UsuńNo ale dobra, rozwaliłaś mnie z tym tekstem o twojej mamie. Dobrze, że już leżę, bo jak bym stała, to by było (nie)ciekawie..
Ale czekaj, Peter twierdzi, że Jaka jest prawiczkiem, a jaka jest prawda, to się dopiero okaże.. xD
Teoria o samotnej lodówce i samotnym Juriju mnie nie przekonała, wybacz..
Co nas nie zabije, to nas wzmocni mówisz? Zapamiętam sobie.
"Spinaj dupę i walcz, walcz do końca" chyba to sobie wydrukuję i na ścianę przykleję.
Cytat by Weroooo i od razu każdego dnia +15 do motywacji xD
Nie, Peterek nie pójdzie do psychola/oga. Nie i już. Prawdziwi faceci nie chodzą do psycholi/ogów.
Buziaki mój kochany szalony robaczku :**
Biedny Jurij nikt nie chce z nim mieszkać i zmuszony jest na łaskę siostry.
OdpowiedzUsuńNo, ale ta to się kończy Jurij kiedy śpisz z różowymi jaśkami, ślinisz się na kolegę, któremu wcześniej wskakujesz do łóżka pod byle jakim pretekstem, a na koniec wyjadasz mu wszystkie zapasy.
Naprawdę prędzej czy później to się musiało tak skończyć.
I wiesz, jakbyś miał dość mieszkania u Anji, to u mnie miejsca jest dużo i lodówkę mam dużą :D
Nie wiem czy aby Peter nie wpadł z deszczu pod rynnę i czy Jaka nie okaże się jeszcze gorszym współlokatorem. To się okaże pewnie w najbliższej przyszłości.
Ale i tak banany kradną cały rozdział :D
Pozdrawiam serdecznie
Marzycielka
"ślinisz się na kolegę, któremu wcześniej wskakujesz do łóżka pod byle jakim pretekstem" to zdanie wyrwane z kontekstu mnie urzekło. Hahaha. Dobra, ja jednak jestem głupia, no ale ja wszędzie widzę podteksty.. Wybaczcie.
UsuńNo ale jak to wszystkie zapasy? Zostało trochę dżemu w słoiku, karton mleka i światło w lodówce, więc nie wszystkie ;)
Uwierz mi, Peterkowi zależy tylko na własnym łóżku, i żeby mu nikt (poza nim samym, bo wolność Tomku, w swoim domku) nie łaził paradując w samych gaciach.. No chyba, że jakaś kobieta, ale o tym kiedy indziej pogadamy..
Porozmawiam z Jurijem o twojej propozycji, proszę jednak o maila z twoim CV, bo wiesz, do byle kogo Jurij się nie wprowadzi, no wybacz. W CV proszę uwzględnić markę lodówki (Jurij preferuje Gorenje, bo w końcu sponsor.. ale inne od biedy też oblecą), zawartość lodówki, sklep w którym się najczęściej zaopatrujesz, oraz zdjęcie owej lodówki (zewnętrze i wnętrze).
Banany, moje kochane banany, wszyscy o was mówią! Yeeah.
No wiem, wiem, cudowne banany z przeceny.
Buziaki :**
(nie zapomnij wysłać CV) xD
Już początek mnie zabił. O domestosie i ślinieniu się.
OdpowiedzUsuńJejku, Peter jest jak moja mama. Ona też nie przegapi żadnej promocji. Nadaje się na jej zięcia, tak myślę ;)
Ślinotok i 25 kilo bananów :P Tematy przewodnie :D No i oczywiście inspiracja wyborna. Czemu ja tego wcześniej nie widziałam?
Ja się zastanawiam czy to przypadkiem nie będzie 'z deszczu pod rynnę' z tą wyprowadzką Jurija i wprowadzeniem się Jaki. Bo kto gwarantuje, że on na przykład nie lunatykuje albo coś w tym rodzaju? No ryzyko jest zawsze. O i właśnie zauważyłam, że napisałam to samo, co Marzycielka. Zdaje się, że w takim razie musimy mieć trochę racji. Albo nawet dużo :D
czekam na kolejny!
buziaki :**
Co wy z tym deszczem pod rynnę? Kurde, Jaka miał być grzecznym lokatorem, w różowej piżamce z Myszką Miki, ale chyba się skuszę na wasze sugestie
UsuńKolejna zainteresowana Peterem na męża? CV przesyłajcie mi na maila, zastanowię się ;P
Nie mam zielonego pojęcia, czemu wcześniej tego nie widziałaś, ale ja wczoraj jak to znalazłam, to wiedziałam, że to zdjęcie wygrało internet :D Musiałam to wykorzystać, po prostu musiałam.
A wy zamiast współczuć Peterkowi, że mu Jurij rosołek zjadł, to się z jego nieszczęścia śmiejecie, że go Jurij obślinił..
Dobra i tak was kocham. Buziaki :***
hej, robi się ciekawie .
OdpowiedzUsuńDomestos , heh ;D
Będę tu częstym gościem, napewno !
Dziś pojawi się drugi odcinek u mnie , zapraszam .
http://difficult-love-austria.blogspot.com
Fajowy rozdział ^^
OdpowiedzUsuńSam początek powalił mnie na łopatki, a potem było jeszcze lepiej!
Ta akcja ze ślinieniem, haha. To znaczy pewnie dla samego zainteresowanego było to coś ohydnego, ale ja się ubawiłam. Wiem, potworne ze mnie stworzonko. Tylko, żeby od razu szorować twarz w domestosie? Najzdrowsze to to nie jest, ale co kto lubi! Jurij jest genialny. Oj, lubię o nim czytać, lubię!
I strasznie podoba mi się tego podejście do życia. Uwielbiam takich wariatów ^^
Wózek bananów ^^ Boniu drogi, skąd ty takie pomysły bierzesz - nie wiem, ale bardzo mi się to podoba. Oby tak dalej! No, ale tak, tak Peter miał rację, nie należy ignorować promocji! Ale te rozmowa z trenerem! Haha, to było najlepsze ^^ Chociaż różowe bokserki śmiało mogłyby z tym konkurować.
Potem zrobiło się mniej wesoło, bo widać, że w Peterze jeszcze to wszystko siedzi i wychodzi w skokach.
Cóż, ta zmiana lokatora może być ciekawa. Tylko co z niej wyniknie? Już nie mogę się tego doczekać :)
Pozdrawiam cieplutko!
Jesteś okropna, śmiać się z nieszczęścia Peterka.. Ja tam sądzę, że tylko domestos zabije wszystkie bakterie Jurija. Muszę ci przyznać rację, Jurij jest świetny i ja w sumie lubię o nim pisać.
UsuńSkąd pomysł na wózek bananów? Peter zainspirował mnie tym zdjęciem i po prostu wykorzystałam to.. No a jak jest promocja w Tesco na banany, to wszyscy je kupują, no može w mniejszych ilościach niż Pero, ale jednak xD I dziwić się, że sam trener się zaiteresował promocją na banany..
Zmiana lokatroa będzie ciejawa, oj będzie.. Jeszcze nie wiem co wymyślę, ale nudno nie będzie.
Niestety prawdą okazało się, że serca nie oszkasz, chociaż byś bardzo chciał.. Peter cierpi, chociaż jest to schowane pod wesołym zachowaniem jego przyjaciół.
Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam cieplutko ;*
Początek był tak rozwalający, że przez większą część rozdziału ryłam jak dzika norka. Domestos rządzi!
OdpowiedzUsuńTe banany mnie dobiły całkowicie. Nie mogę jak się wyśmieję to przeczytam jeszcze raz! Dzięku ci za to opko, mam zrobiony kolejny dzień! :)
Kolejna bez uczuć, śmieje się z biednego Petera...
UsuńNo ale na serio, wychodzi mi z tego komedia.. Trochę mnie to niepokoi, bo pod tą komedią ukrywa się zraniony chłopak..
Bardzo się cieszę, że podoba was się moja pisanina. XD Nawet jeśli piszę o Domestosie (powinni mi płacić za reklamę normalnie)
Dziękuję barzo za komentarz.
Pozdrawiam;**
Przepraszam, że dopiero teraz...natłok obowiązków...jednak jestem i nadrabiam! :)
OdpowiedzUsuńHahahahahahah :D Peter wziął swojego przyjaciela za psa xD Po prostu nie potrafię przestać się śmiać do monitora! Humor poprawiony dzięki Tobie, a raczej uroczym panom ze Słowenii xD :)
Peter po prostu rozwala system :D "Musiałeś wszystko pożreć ty darmozjadzie? Nawet rosołek od Speli!!" :D
Widzę, że Prevc przerzuca się na dietę , którą stosował Adama Małysza...mądrze :D
Hahaha trener Jasnus również powala. Każdy przerzucił się na banany, za niedługo zamiast na skoczni zaczną skakać na drzewach :D
Rozdział świetny! :D
Czekam na następnym , o którym mam nadzieje mnie poinformujesz ;)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie :*
PS. TWÓJ ROZDZIAŁ POPRAWIA HUMOR :D
Dziękuję, dziękuję :D Cieszę się, że mogłam Ci poprawić humor :)
UsuńJeśli chodzi o dietę, to bardzo ważna sprawa, a banany w promocji piechotą nie chodzą..
Skakanie po drzewach zamiast na skoczni? Dobre :D Hehe
Dziękuję bardzo za komentarz:*
Buziaki:**
Ślinotok Tepesa i Domestos, w końcu wiem czemu Prevc ma taką zakazaną mordę.
OdpowiedzUsuńCo ten Peter ma do tego rosołu? Wziąłby się za życie, a ten tylko o żarciu myśli. Szkoda, że Jurij się wyprowadził, bo mógłby zeżreć te wszystkie banany w nocy i byłoby ciekawie.
Nie żeby coś, ale ja mogę oddać Tepesowi moją lodówkę wraz z zawartością.
A Robercik jak jest taki dobry dla wszystkich to niech adoptuje Tepesa i niech go karmi.
Serio Goranowi tak kiepsko płacą, że musi banany z przeceny kupować? Ludzie kochani, za przebywanie minuty w towarzystwie tej bandy powinni mu milion euro płacić.
Nie mogę z Tobą, kobieto, znowu będę ryć z Prevca przez godzinę no.
Jasne, jasne,moja wina, że z Prevca ryć będziesz..
UsuńNo ale widzisz, tajemnica twarzy Prevca rozwiązana.. xD
Jeju, aż tak źle życzysz Peterkowi, żeby mu Jurij banany zjadł? I to całe 25 kg.. On nawet bananów nie lubi xD
Robercik by zbankrutował, jakby miał karmić Tepesa.. Więc raczej do nie adoptuje.
Ja tam nie wiem ile Goranowi płacą, ale banany w promocji piechotą nie chodzą..
Wiesz, że cie kocham:*
Buziaki:**
Kiedy nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że Jaka nie puścił z dymem mieszkania Petera?! Albo, że nie pozabijali się nawzajem :D
No chyba, że znów promocja na banany i czekają w kolejce :D
Marzycielka
To nie Jaka z Peterem stoją w kolejce po banany, tylko ja w kolejce po laptopa. 1/3 rozdziału powstała wczoraj w nocy, reszta powstanie jak się dorwę do laptopa ;)
Usuń