Konkursy w Polsce były całkowicie
nieudane. No bynajmniej dla mnie. Jurij się cieszy jak głupi do
sera, bo jemu udało się wskoczyć na podium. Co poradzić. Chłopaki
planują jakieś wyjście do klubu, na które ja nie mam ochoty. Po
pierwsze zawaliłem na całej linii. Dwa razy być poza pierwszą
trzydziestką? Już nawet Janus nic nie mówi, tylko kiwa
zrezygnowany głową widząc moje skoki.
-Toć Pero, nie bądź taki. Chodź,
rozerwiesz się trochę. Jakąś dupę sobie wyrwiesz. -zagaduje do
mnie Jaka. Aż chciałoby się powiedzieć, że co on może o tym
wiedzieć. Nie będę mu dogryzać. Będę miły. Nawet jeśli mam
ochotę pieprznąć go w ten głupi łeb, nie zrobię tego.
Najchętniej wywalił bym go z pokoju, zamknął się na klucz i nie
wychodził stąd aż do samego końca pobytu. Rozumiem, że oni chcą
dla mnie dobrze, że chcą pomóc. Ich starania jednak nie pomagają.
Staram się przed nimi udawać, że jest dobrze. Naprawdę bardzo się
staram. Nie chcę by widzieli, że ta cała sytuacja mnie przerasta.
Ja już nawet nie potrafię skakać. Zawodzę wszystkich wokół.
Zawodzę własnych przyjaciół. Nawet nie potrafię okazać im
wdzięczności za wsparcie, które mi dają. Czuję, że ta cała
sytuacja rozwala mnie od środka. Nigdy wcześniej nie sądziłem, że
kobieta może aż tak bardzo zmienić faceta. A jednak może. I ona
właśnie ze mną to zrobiła. Odebrała mi nawet radość z tego, co
kocham najbardziej. Ze skakania. Już nawet nie mogę oddać
przyzwoitego skoku. Nie to, że ja się nie staram czy coś.
Przykładam się na treningach, ćwiczę nawet z większym skupieniem
i zaangażowaniem niż chłopaki. Ćwiczenia na hali idą mi
świetnie. Imitacje zresztą też. Tylko gdy siadam na belce.. Wtedy
czuję przyspieszone bicie serca, pocą mi się dłonie, a mięśnie
w nogach zamiast być napięte i przygotowane do oddania skoku
wiotczeją nagle. Skoki nie dają mi tej radości. Co więcej.
Sprawiają, że czuję się jeszcze gorzej. A najgorsi są ci wszyscy
dziennikarze. Trochę jak cmentarne hieny. Gdy jesteś w szczycie
formy wypisują o tobie jaki to ty jesteś utalentowany i zdolny.
Nazywają cię przyszłością słoweńskich skoków, młodym
geniuszem, nadzieją słoweńskiego sportu. A gdy tracisz formę
stajesz się nikim. Nieudacznikiem. I nawet nie potrafią odpuścić,
gdy po nieudanym konkursie masz ochotę zaszyć się w pokoju
hotelowym, nie oglądać nikogo, ani nie musieć odpowiadać na te
pytania. Ale nie. Zadają ci milion pytać, chociażby pytając o
powód załamania formy, jak oceniam swoje szanse na kolejne
konkursy, albo po prostu pytają co sądzę o zwycięzcy konkursu,
który również jest liderem klasyfikacji generalnej. Czasami
odnoszę wrażenie, że ci ludzie to idioci. Naprawdę. No bo do
cholery jasnej co ja mogę sądzić o zwycięzcy konkursu, skoro
nawet go nie znam, w życiu rozmawiałem może z nim ze dwa razy, no
oczywiście nie liczę tutaj uprzejmości wymienionych na skoczni
typu „cześć”, „powodzenia”, „gratuluję udanego
konkursu”. Niektórzy ludzie chyba twierdzą, że my urządzamy
sobie po zawodach jakieś wieczorki zapoznawcze czy coś, gdzie się
wszyscy integrujemy. Ale wcale tak nie jest. Bo po co mam się
integrować chociażby z tym jednym Polakiem, który zawsze robi z
siebie idiotę. Jak mu tam było? Żyła. Jakoś tak. On nawet po
angielsku nie potrafi się komunikować i jak ja mam się z takim
dogadać? Wolę się nawet nie zastanawiać o czym miałbym z nim
gadać? O pogodzie? Czy może o jego dziwnej pozycji dojazdowej,
która ewidentnie nie służy jego skakaniu. Ale co mnie to obchodzi.
Moja pozycja dojazdowa jest okej, a skoki nawet krótsze niż jego.
-Peter do cholery. Ubieraj się i nie
chcę słyszeć żadnego gadania.- mówi zdecydowanym tonem Robert,
który przed chwilą wpadł do mojego pokoju. Jaka musiał po niego
pójść, bo teraz stoi za Kranjcem z rękoma założonymi na
piersiach.
-Ja nigdzie nie idę.-kładę się na
moim łóżku, odwrócony do nich plecami. Nie obchodzi mnie to, że
zachowuję się jak dziecko. Powinni uszanować, to że nie mam
ochoty na żadne wypady do klubu.
-Nie denerwuj mnie!- krzyczy nieźle
poirytowany Robert, ciągnąc mnie za koszulkę. Nie rusza mnie
jednak ta zaczepka.
-Źle się czuję. Nigdzie nie idę.-
mówię żałośnie. Czy oni nie rozumieją, że mam dosyć? Chcę
pobyć sam? Nie mogą dać mi pocierpieć w samotności? Może tak
zupełnie przypadkiem sobie tutaj umrę, bo serce mi pęknie z żalu
i rozpaczy, a śmierć przyniesie ukojenie?
-Cholera jasna!- czuję szarpnięcie i
po chwili siedzę już na moim łóżku i widzę Roberta, który
świdruje mnie oczami.-Masz pięć minut, żeby się ogarnąć i
przykleić uśmiech do tej twojej twarzy. Bo jak nie, to ja cię siłą
ubiorę. I wierz mi, nie chcesz tego.-jego głos jest stanowczy, a
wzrok wywołuje u mnie ciarki na plecach.- Pięć minut.-przypomina
szatyn. Wstaję niechętnie z łóżka i podchodzę do szafy. Wyjmuję
z niej białą koszulkę i czarne rurki. Idę do łazienki się
przebrać, jednocześnie czuję na sobie wzrok moich dwóch kolegów
z kadry. Przemywam twarz zimną wodą i spoglądam na siebie w
lustrze. Jeśli kiedykolwiek zastanawiałem się jak wygląda wrak
człowieka, to teraz już wiem. Widzę go w lustrze. Przebieram się
szybko, psikam perfumami, które dostałem od niej. Lubiła ten
zapach, twierdziła, że ją bardzo pociąga. Może tym razem
przyciągnie do mnie jakąś inną dziewczynę. Poprawiam włosy,
które nigdy nie wyglądają dobrze. Tak jest i tym razem. Gdy
wychodzę z łazienki moi koledzy z kadry uważnie mi się
przyglądają. Nawet nie słyszałem, kiedy do pokoju przyszedł
Jurij, który ma przyklejony do twarzy kretyński uśmieszek.
-To co Pero? Tak dla zapomnienia
zaliczysz dziś jakąś Polkę, co?- słowa Jurija wywołują u mnie
odruch wymiotny. Wcale nie podoba mi się ta wizja.
-Ja myślę, że nie tylko on dziś
zaliczy.- mówi z cwaniackim uśmiechem Jaka. Czuję, że moje usta
się otwierają, ale nie wydaje się z nich żaden dźwięk. Jestem
pewien, że wyglądam idiotycznie. Ale do cholery jasnej, kiedy ten
szczeniak tak dorósł? No nie. Dorósł to jest złe słowo. Kiedy
on stał się jeszcze większym szczeniakiem. Bo wyrywania panienek
tylko po to, by je zaliczyć nie można uznać za przejaw
dojrzałości. Z kim ja się zadaję, dobrze, że chociaż Robert
jest tutaj rozsądny. Chociaż nie. On będzie się bawił ze Spelą,
która stwierdziła, że nie odpuści tej atmosfery z Zakopanem. Więc
dzisiejszego wieczoru jestem skazany na tych dwóch idiotów.
Świetnie, po prostu świetnie. A mamusia zawsze powtarzała, że mam
być odpowiedzialny i uważać na tych dwóch idiotów.
-Masz młody, może ci się to
przydać.- Robert wciska mi coś do ręki. Dopiero po chwili
orientuję się, czymże są te małe paczuszki.
-Gumki? Serio? Czy wyście do reszty
powariowali?!-krzyczę na nich nieźle wkurzony tą sytuacją.
-My się tylko troszczymy o to, byś
nie musiał wychowywać bękarta, albo płacić alimentów.- Jurij
szczerzy się jak głupi do sera, a ja mam ochotę sprzedać mu
prawego sierpowego, który by zmienił wyraz jego twarzy.
Powstrzymuję się jednak, bo wiem, że młody Tepes nie pozostał by
mi dłużny, a ja nie lubię bólu.
-Idziemy?-patrzę na pozostałych,
jednocześnie chowam gumki do kieszeni. Wątpię, żeby miały mi się
przydać, ale nie mam ochoty na dalsze dyskusje z tymi pacanami.
-Oczywiście.- szczerzy się Jaka i
pierwszy wychodzi z pokoju. Idę za Robertem, chociaż najchętniej
bym nigdzie nie szedł. Po drodze mijamy trenera, który życzy nam
udanej zabawy i przypomina, by bawić się z opamiętaniem.
Przypomina o rozwadze i coś wspomina o przedwczesnym ojcostwie. On
też? Żyję z wariatami. Po pół godzinie znajdujemy się w jednym
z klubów. Jest tłoczno, w powietrzu czuje się dym papierosowy i
odór alkoholu. Muzyka jest bardzo głośna, przyprawia o ból głowy,
a kolorowe światełka, które migają nie wiadomo dla jakiego efektu
przyprawiają mnie o jeszcze gorsze samopoczucie. Tak. Ja ewidentnie
nie nadaję się do takich zabaw. Nie lubię klubów. Nie można
tutaj poznać nikogo wartościowego. Tutaj jest pełno zdesperowanych
lasek i napalonych facetów. No chociażby taki młody Hvala. Już
sobie znalazł jakąś blondynę z którą obściskuje się na
parkiecie. Nie żeby mi się nie podobała. Ładna jest. Ma duże
piersi. Krągłe pośladki. Seksowne nogi. Ogólnie jest całkiem
spoko. I te jej maślane oczka, które wpatrują się w mojego
młodszego kolegę jak w obrazek. Ona nie wie, że jest tylko
zabawką. Wykorzysta ją i zostawi. Ja tak nie potrafię. Nie lubię
takich miejsc. Nie jestem taki. Wzrokiem szukam Jurija, który też
gdzieś zniknął. Nie widzę go nigdzie. Mój wzrok przykuwa jednak
coś innego. Dziewczyna. I to nie jakaś tam biuściasta blondynka,
nie żebym coś miał do takich. Nie. Ta dziewczyna jest inna.
Całkowite przeciwieństwo Monici. Zauważa, że musi być ona
starsza od niego. Nigdy wcześniej nie sądził, że jego uwagę
przyciągnie kobieta starsza od niego. Nie była to duża różnica
wieku. Dwa, może trzy lata, ale jednak. Jej pełne kształty go
pociągają, a sposób w jaki porusza się na parkiecie w rytm muzyki
sprawia, że wpatruje się w nią jak zahipnotyzowany. Patrzy jak jej
długie włosy falują przy każdym ruchu, jak na jej twarzy pojawia
się mimowolny uśmiech, gdy ich spojrzenia się spotykają. Czuje,
że na kanapie obok niego ktoś ciężko opadł, odwrócił wzrok od
dziewczyny na chwilę i skupił się na przybyszu. Jurij. Nieźle
zalany.
-Jaka zabrał blondynę do hotelu. A ty
co, nie zaczepisz żadnej?- szczerzy się do mnie, a odór alkoholu,
który spożył mój kolega dociera do mojego nosa. Krzywię się.
-No właśnie chciałem podejść do
jednej i zatańczyć.- patrzę w miejsce, gdzie tańczyła, ale jej
tam nie dostrzegłem. -Zaraz wracam.- mówię do upitego już Tepesa
i idę w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą ją widziałem. Nie ma
jej. Przedzieram się w głąb parkietu. Wychodzę na zewnątrz, ale
nie. Nie ma jej. Zniknęła. A może ona mi się tylko przyśniła?
Może jej tam wcale nie było? A może mnie też tam nie było? A to
był tylko sen? Kolejny sen z nią w roli głównej. Nie wiem już
nic. Muszę się napić, bo zaraz oszaleję. Ja zaczynam wariować.
"Zawiodłaś mnie. Ale wiesz co? Już Cię nie potrzebuję. Dam sobie radę bez Ciebie. I wiem, że za bardzo ufam ludziom i za szybko się do nich przywiązuję. Dam sobie jednak radę bez Ciebie. Nawet jeśli jest mi cholernie ciężko, gdy nie wiem co u Ciebie słychać. Widocznie nie potrzebujesz mnie już. Już Cię nie obchodzę. Już się dla Ciebie nie liczę."
______________________________________________________________
Przepraszam. Ja już chyba nie umiem.
Nic nie jest tak jak powinno być.
Nie mam czasu, nie mam siły, nie mam weny, nie mam ochoty.
Przepraszam, jeśli jest ktoś kto czeka na moje rozdziały, ale zrozumcie.
Jest mi ciężko. Nie wiem kiedy dodam coś nowego. Wybaczcie.
Buziaki :*
Na pocieszenie łapcie dzisiejszą porcję braci Prevc ;p